środa, 9 listopada 2011

Stronghold 3

Tja, stronghold od zawsze budził moje nadzieje i spore emocje. W sumie pograłem trochę w 1, trochę w 2 i zawsze był jakiś niedosyt,bo to albo mało miodne, albo przeszkadzajki grać nie dają. Poczytałem recenzję i się trochę uprzedziłem, obejrzałem grę i faktycznie: szkoda czasu na nią. A bo to:
  • znowu się zaczyna od   lipnego stawiania budynków;
  • znowu łuczniki się będą robić jakby chciały, a nie mogły;
  • znowu jakiś cholerny mikro-management non-stop, żeby wyprodukować głupi serek i żelazo na broń;
  • wilki hasają po mapie, ale po minimapie już ich nie uświadczysz;
  • zasoby gdzieś pochowane;
  • menusy jakieś jakby z innej epoki;
Czyli oczekiwań wiele, a  wartości ni hu hu. Niedorobiona gierka po raz kolejny, czemu miałbym na nią marnować czas, gdy jest wiele innych, które twórcy może dopieścili ponad miarę? Stronghold mi się od zawsze kojarzył z Lords of the Realms 2, gdzie prostota planszy kojarzyła się z szachami, a bogactwo leżało raz w klimaciku zabójczej konkurencji z innymi AI lordami, dwa w ekonomicznym challenge'u bez taryfy ulgowej (uprawiać rolę, do lasu chłopów gonić czy niech żelazo kopią? Ile krów da się utrzymać na tym poletku i jaki tax ustalić dla plebsu? ile wiosen potrwa jeszcze kopanie tego ugoru?) oraz fajnym klimaciku ogólnym. Stosunkowo najbardziej bolesne mogły być RTSowe bitwy, bo RT jak to RT - nie przebacza błędów. Prostota i elegancja dawała wielką grywalność. W S3 mamy rotowane budynki, pseudo 3d postaci, pseudo free-camera i co z tego? Wielka niedoróba. Ech.

Setting: 10/10
Potencjał: 9/10
Ocena: 1/10 - zniechęcenie jeszcze przed rozpocząciem gry...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz