Wady:
- denerwujące migotanie ekranu, szczególnie podczas pokazówek wykupienia landmarków, no sorry, chciałbym wtedy podziwiać architekturę, a nie mieć skurcze powiek od cool-pomysłów designerów. To samo menu główne - ile można w kółko emulować ten animus.
- długie oczekiwanie na włączenie menusów, mapy itp. no - kurcze pióro - czemu mam czekać sekundę, aż mi się skończy - motyla noga - animacja zmiany mapy? Używam tego co kilka minut i nie obchodzi mnie żaden zakałamarzony setting, chcę mieć mapę w ciągu ułamka sekundy, bo do tego ona służy, a nie do tego, żebym oglądał w kołko jej wątpliwą animację albo migotanie ekranu. To samo menusy - fakt, że korzystamy z kontrolera xboxa nie znaczy, że nie można jakichś sprytnych skrótów wymyślić, dwa razy start i dwa razy zielony i jesteśmy w osiągnięciach frakcji itp. tylko trzeba mieć głowę na karku, żeby coś takiego wprowadzić i umilić graczom życie. W Skyrimie przynajmniej lądujemy mniej więcej w tym samym miejscu inventory (chociaż tam przydałby się filtry ekwipunku, chociażby ze względu na rodzaj armora), tutaj non stop musimy od początku klikać po niedopieczonych menusach i oglądać w kółko ich czasochłonne animacje. Jeżeli nie da się jednym czy dwoma kliknięciami albo keypressami dotrzeć do żądanej informacji to znaczy że GUI jest zły i tyle. Żaden niby-animus tego nie usprawiedliwi, no chyba, że chodzi o popsuty pipboy, który powinniśmy stopniowo naprawiać.
- mizerny challenge gry, brak poziomów trudności, samo to o czymś świadczy. Ale może gra nie jest na tyle ciekawa, żeby ryzykować zniechęcenie zmuszaniem gracza do jakiegoś wysiłku. Gra się więc: ot, jak tu dla zabawy załatwić tą grupę strażników w ciekawy sposób, żadnego większego wyzwania nie napotykamy, no ok - jedna lokacja z jedynym jej questem: obóz pełen jannisaries, plus misje, gdzie trzeba zachować non-stop anonimowość. Reszta to slash and pierce z pełną nudą i koniecznością wyszukiwania sobie challengów, bo gra ich nam sama z siebie nie daje.
- fatalne rozwiązanie ze zmianą broni na ulicy - wyrzucisz swoją ciężką broń - to jej szukaj, a jeśli nie znajdziesz, podniesienie jakiejś zardzewiałej szpady zwykle kończy się jej noszeniem, bo wyrzucić ani zmienić ad hoc jej nie można. Zmiana wymaga wizyty u kowala, a w przypadku broni unikalnych wizyty w HQ. Jak dla mnie trochę to daleko.
- Same HQ to jakieś gmaszysko bez sensu, w Brotherhoodzie przynajmniej można było sobie pooglądać obrazy, więc miało te chodzenie jakiś sens, tutaj można sobie pooglądać co najwyżej półki pełne książek, a nałazić się po najgłupszą rzecz trzeba.
- jak zwykle - lekko sloppy sterowanie, zdarza się nie trafić w pożądaną krawędź lub skoczyć bez sensu w bok z połowy wieży. Teraz już się chyba przyzwyczaiłem do tego, albo zrobili mniej dziur do wpadania. Mniej też wyścigów, pewnie żeby nie zrazić niedzielnych graczy, bo tam taka wpadka kończyła się powtarzaniem misji, a nie sztachnięciem jednego potiona z 15 do dyspozycji.
- grafika niby konfigurowalna, ale ciężko ją sensownie ustawić, wszystko masz na min i się potrafi niekiedy ciąć, wszystko na max i nie za dużo jest różnicy (no ok, woda oraz modele postaci, reszta to samo i widok ciągle na 10 km). Z moim sprzętem momentami problemy, a mam raczej wystarczający do porządnych gierek na high (Skyrim nie narzeka, a to o czymś świadczy). Czyli - IMO kolejna gra, której wieloplatformowość skutkuje cięciem na PC bez względu na sprzęt.